Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy bloku kolejowego w Oświęcimiu żyją jak na bombie

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Ludzie z bloku kolejowego są rozgoryczeni. Mijają kolejne miesiące, a oni nadal nie wiedzą, czy będą musieli wyprowadzić się ze swoich mieszkań. Czekają na nową ekspertyzę w tej sprawie. Poprzednia została odrzucona przez wojewódzkiego inspektora budowlanego.

- Gdyby ten budynek faktycznie był w takim złym stanie, już dawno kazaliby nam się wyprowadzić do hotelu - przypuszcza Marta Tarasek, jedna z mieszkanek. Wie, że już w połowie marca br. byli tu biegli, by ocenić stan budynku.

Kilka osób nie wytrzymało napięcia i postanowiło się wyprowadzić. W lutym w feralnym bloku zajętych było 17 mieszkań, dziś jest ich tylko 11. Ludzie, którzy postanowili nie opuszczać swoich mieszkań, zapewniają, że zostaną w nich do końca.

- Żyjemy jak na bombie, nie możemy niczego zaplanować - mówi pani Hania, inna z lokatorek. Wyjazd do sanatorium przekładała już kilkakrotnie. Boi się, że po powrocie wyląduje na bruku.

Mieszkańcy największy żal mają do kolei o sposób traktowania. Na początku straszono ich, że zostaną odcięte media, pojawiły się podwyżki, a następnie przestano się z nimi całkowicie kontaktować. Nikt nie odbiera od nich telefonów i nie przekazuje żadnych informacji.

- Gdybyśmy mieli pieniądze, aby kupić nowe mieszkanie, już dawno byśmy się stąd wyprowadzili - mówi Justyna Korczyk, która mieszkanie kupiła tu dwa tygodnie przed tym, jak kolej przekazała informację o fatalnym stanie budynku.

Mieszkańcy uważają, że kolej zachowała się nieuczciwie. Poinformowała lokatorów o fatalnym stanie budynku, a w tym samym czasie jej pracownicy oprowadzali po nim ludzi i oferowali mieszkania w atrakcyjnej cenie.

Mieszkańcom zaproponowano lokale zastępcze oddalone od Oświęcimia nawet o kilkaset kilometrów, m.in. w Lublinie, Łańcucie i na Śląsku. Ludzie dokładnie przeanalizowali propozycje, sprawdzili, o jakie nieruchomości chodzi.

Ku ich zaskoczeniu, gdy wpisali w wyszukiwarce internetowej nazwę jednej z nieruchomości, ukazał się im reportaż telewizyjny na temat fatalnego stanu budynku, który im oferowano. Wciąż nie ma nowej ekspertyzy, ponieważ - jak tłumaczy Władysław Samolewicz, powiatowy inspektor budowlany - kolej ociąga się z dostarczeniem niezbędnych dokumentów.

- Czekamy na dokumenty dotyczące ekspertyzy budynku, które będziemy musieli przeanalizować przed wydawaniu decyzji o losie mieszkańców. Dlatego termin się przesuwa - mówi.

Ludzie zgłosili się po pomoc do urzędu miasta. Władze samorządowe nie chcą się jednak angażować w sprawę, za którą odpowiedzialna jest kolej. Lokatorzy feralnej budynku pomocy postanowili zatem szukać w oświęcimskim biurze poselskim PiS-u. Poseł Zbigniew Biernat oraz jego pracownicy odpowiedzialni za kwestie prawne obiecują, że nie zostawią ludzi samych. - Aby wybrnąć z sytuacji, potrzebna jest dobra wola. Do tej pory mieszkańcy nie zostali wysłuchani - podkreśla poseł. Będzie monitorował sprawę.

Spółka Polskie Koleje Państwowe nie odpowiedziała na pytania „Gazety Krakowskiej”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na brzeszcze.naszemiasto.pl Nasze Miasto